Koalicja Obywatelska ostrzega!

Klub Parlamentarny Koalicja Obywatelska zorganizował  w Sejmie wysłuchanie publiczne z udziałem ekspertów i samorządowców dotyczące rządowego projektu ustawy o ochronie ludności i stanie klęski żywiołowej.

Projekt jest groźny . To centralizacja państwa z pominięciem konstytucji. Wprowadza niekonstytucyjne  rozwiązania – ingeruje w niezależność i samodzielność samorządu terytorialnego, daje możliwość wojewodom i premierowi nakładania kar na samorządy za niesubordynację.  Daje możliwość ingerencji instytucjom państwa w funkcjonowanie prywatnych firm.

Zapraszam do obejrzenia całości  wysłuchania, zwłaszcza wypowiedzi ekspertów. Wideo – poniżej.




Oto interesujący artykuł z Newsweeka. polecam

Ponad 16 tys. uwag do jednej ustawy. „Ten projekt jest jak odbezpieczony granat”

Pilna ustawa o ochronie ludności, zapowiedziana przez Jarosława Kaczyńskiego, miała zostać złożona w Sejmie jeszcze w czerwcu. Wciąż nie wyszła z rządu, a już jest do niej ponad 16 tys. uwag.

Dominika Długosz, Marcin Chłopaś

Jarosław Kaczyński, Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik

Jarosław Kaczyński, Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik – Rafał Guz / PAP

Kaczyński tydzień przed odejściem ze stanowiska wicepremiera ds. bezpieczeństwa ogłosił, że do ustawy o obronie ojczyzny dojdzie jeszcze ustawa o ochronie ludności.

— To ustawa, która ma wprowadzić różnego rodzaju rozwiązania, które umożliwią przede wszystkim efektywne zapewnienie bezpieczeństwa ludności w różnych sytuacjach, które mogą się zdarzyć i się zdarzają, a które przy obecnych konstrukcjach prawnych nie zawsze znajdują w odpowiednim tempie właściwą odpowiedź — mówił prezes PiS podczas konferencji w towarzystwie ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego.

— Musimy być zdolni do tego, żeby działać bardzo szybko, bardzo sprawnie, żeby różnego rodzaju przeszkody, które się pojawiają — z powodów indywidualnych osób sprawujących jakieś funkcje — żeby to wszystko było natychmiast przełamywane i niwelowane, by nie stanowiło żadnej przeszkody dla skutecznych działań — dodawał.

Kamiński zapowiedział także powstanie trzymiliardowego Funduszu Ochrony Ludności. Po hucznych zapowiedziach nastały trzy miesiące ciszy. We wrześniu projekt ustawy trafił do Rządowego Centrum Legislacji.

I stało się coś, co nie powinno się wydarzyć. Pozostałe resorty i urzędy centralne złożyły do ustawy prawie tysiąc uwag. Dla porównania do złożonej prawie w tym samym czasie ustawy o zmianie ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione pod groźbą kary inni ministrowie zgłosili 50 uwag.

— Nie wiem, czy w słowniku słów cenzuralnych można znaleźć takie, które opisałyby projekt tej ustawy. W dodatku doszły mnie słuchy, że na wszystkie uwagi wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąski odpisał: „odrzucić” i tyle — mówi Tomasz Szymański, poseł KO z komisji spraw wewnętrznych.

— Jestem w Sejmie już trzecią kadencję i pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Mam nadzieję, że to nigdy nie uzyska numeru druku i wyląduje w śmietniku. Przyjęcie tego projektu to byłoby wrzucenie w system granatu bez zawleczki, ale chyba chodzi o to, żeby ten fatalny pomysł dopchnąć kolanem i zatrzasnąć drzwi — dodaje.

Działanie „niebezpieczne dla zdrowia publicznego”

Najwięcej uwag do ustawy, bo aż 89, zgłosił resort finansów. Kilka z nich jest fundamentalnych. „Projekt ustawy pomija całkowicie kwestie dotyczące bezpieczeństwa narodowego, którego istotnym elementem jest zarządzanie kryzysowe oraz ochrona ludności”. Albo: „nie uwzględniono kwestii przeciwdziałania i usuwania skutków klęsk żywiołowych zakresie remontów i inwestycji budowlanych w infrastrukturze jednostek samorządu terytorialnego”. Zastanawiające jest, jak pisze resort finansów, że „w dokumencie brakuje informacji, kto sprawuje zarządzanie kryzysowe w kraju, jakie są podmioty właściwe do podejmowania działań z zakresu zarządzania kryzysowego” oraz „w definicji zarządzania kryzysowego nie ujęto infrastruktury krytycznej, pojawia się sformułowanie »obiekty i systemy ważne ze względu na bezpieczeństwo państwa«, które pozostaje niezdefiniowane w dokumencie”.

Poważne wątpliwości ma też resort zdrowia, który zgłosił 71 uwag. Jak twierdzi „projektowana ustawa wprowadza szereg zmian w dotychczas obowiązującym systemie zarządzania kryzysowego, de facto zastępując ten system systemem ochrony ludności”. Dalej pisze, że ponieważ ministerstwo nie brało udziału w pracach, to ma duży problem z odniesieniem się do pomysłów ministra Wąsika. Zdaniem legislatorów z Ministerstwa Zdrowia „projekt ustawy ingeruje w system Państwowe Ratownictwo Medyczne (PRM) osłabiając możliwości zapewnienia obsady kadrowej jednostek systemu” oraz „przewidziano możliwość angażowania całych podmiotów leczniczych do akcji ratowniczych i humanitarnych, bez zgody tych podmiotów i Ministra Zdrowia. Jest to działanie niebezpieczne dla zdrowia publicznego”.

Ponad 50 uwag miał do ustawy Michał Dworczyk, jeszcze jako szef KPRM. Pisał m.in., że „projekt nie zawiera przepisów, które upoważniałyby Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji do kontrolowania organów właściwych w sprawach ochrony ludności”.

Rządowe Centrum Legislacji też dorzuciło swoje trzy grosze, pisząc, że „zastrzeżenia budzi proponowana w projekcie ustawy koncepcja podziału zadań i kompetencji organów ochrony ludności”.

Nie bardzo wiadomo też, w jakiej sytuacji rząd wprowadzałby któryś z przewidzianych przez ustawę nowych stanów wyjątkowych — pogotowia i zagrożenia. „Przesłanki wprowadzenia stanu pogotowia i stanu zagrożenia są nieostre, a granica między nimi jest płynna i ocenna. Uwaga ta jest tym bardziej aktualna, że na podstawie projektowanej ustawy trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie działania i środki mają być podejmowane w czasie stanu pogotowia ze względu na brak regulacji w tym zakresie”.

Uwagi do ustawy mają także wojewodowie, którzy są przedstawicielami rządu, a nie opozycji w samorządzie. Wojewoda dolnośląski na przykład zauważa, że „brak jest w przywołanym artykule (art.3 ustawy) definicji obrony cywilnej, mimo że w projekcie obronie cywilnej poświęcony jest cały rozdział 9”. Wojewoda kujawsko-pomorski nie do końca rozumie, dlaczego w ustawie „nie wskazano żadnej dokumentacji, jaką należy opracować w ramach zarządzania kryzysowego”. Wojewoda łódzki z kolei nie widzi w ustawie żadnych informacji na temat budowy schronów. „Czy planowane jest wydanie rozporządzenia w tej kwestii? – pyta. I dodaje: „Na chwilę obecną brak pojęć » schron« i »ukrycie«. Brak jest również warunków technicznych, jakie powinny one spełniać”. Jedynym wojewodą, który nie ma uwag do projektu, jest Dariusz Drelich z Pomorza. Ten sam, który w 2017 r. nie wprowadził stanu klęski żywiołowej w regionie zniszczonym przez nawałnicę, a wojsko wezwał po dwóch dniach.

Walka z żywiołem

To zaledwie kilkanaście uwag kolegów z rządu ministra Wąsika. Do tego dochodzi ponad 16 tys. sprzeciwów wysłanych przez obywateli i instytucje pozarządowe.

— Jest bardzo dużo zarzutów od starych praktyków, którzy funkcjonowali w oparciu o istniejący system zarządzania kryzysowego, który powstał podczas walki z powodziami. Jest zdecentralizowany i funkcjonował dobrze w oparciu między innymi o Ochotnicze Straże Pożarne — mówi były szef MSWiA Marek Biernacki. Dodaje, że strażacy cieszą się najwyższym zaufaniem społecznym i „to nie jest przypadek ani umiłowanie do ich ładnych mundurów, ale przede wszystkim wynik tego, że działają skutecznie”.

— Ustawa Wąsika podważa funkcjonowanie tego systemu, wprowadza stary, centralny sposób zarządzania siłami ratowniczymi, który się nie sprawdził. Właśnie dlatego zrobiliśmy system oparty o samorządy, zdecentralizowany. Powstał w praktyce, w walce z żywiołem. Teraz zamiast wójta i komendanta OSP decyzję o tym, jak i kiedy działać, miałby podejmować wojewoda z ministrem — dodaje były szef MSWiA.

To jednak nie koniec problemów. Projekt ustawy zakłada wprowadzenie poza Konstytucją dwóch dodatkowych stanów nadzwyczajnych, które mogą poza kontrolą Parlamentu wprowadzić minister, wojewoda lub premier. Obecnie Konstytucja przewiduje jedynie trzy takie stany: wyjątkowy, klęski żywiołowej i wojenny. Ich wprowadzenie obwarowane jest zgodą prezydenta albo Sejmu.

PiS już kuglowało z ustawą o stanie wyjątkowym i teraz jest on przedłużany rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych. Najwyraźniej to nie wystarczyło, bo partia rządząca chciałaby, żeby w czasie takich nadzwyczajnych okoliczności można było zastąpić np. prezydenta Warszawy kimś bardziej uległym wobec żądań władzy.

— Jeżeli organ gminy czy powiatu nie wykonuje polecenia, to wtedy można wysłać pełnomocnika, czyli tak naprawdę komisarza. W dodatku to może mieć miejsce także w czasie kampanii wyborczej do samorządów — mówi prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista. I dodaje, że „wprowadzenie stanu zagrożenia czy pogotowia nie wpływa na terminy wyborów (zgodnie z Konstytucją wprowadzenie jednego z trzech stanów nadzwyczajnych wpływa na termin wyborów red.). — Zarządza się w danym terenie taki stan, a następnie wydaje się polecenia, czasami daleko idące np. zakup kilkunastu ton węgla poza budżetem samorządu. Organ samorządowy np. z powodu wątpliwości prawnych nie chce ich wypełnić i wtedy wprowadza się pełnomocnika. Kampania wyborcza trwa, a w urzędzie siedzi ten komisarz czy pełnomocnik. Przez to można wpływać na wynik wyborów — tłumaczy prof. Chmaj.

Przykład? Załóżmy, że prezydent Trzaskowski postanawia startować na drugą kadencję w Warszawie. Miesiąc przed wyborami wprowadzony zostaje stan pogotowia, a w stolicy zasiada komisarz. To obozowi władzy pozwala budować narrację o nieudolności urzędującego prezydenta, a po drugie zaczyna się szukanie „trupów w szafie”. Komisarz, czy jak woli PiS pełnomocnik, pokazuje, na co i ile wydano, wydatki nazywa nieuzasadnionymi. To, że nie ma podstaw do żadnych zarzutów, jest szczegółem. Część wyborców z pewnością uzna, że coś jest na rzeczy.

„Powszechny Pegasus”

Konstytucjonaliści mówią, że w przypadku tego projektu nie chodzi jedynie o niezgodności z jednym czy dwoma artykułami Konstytucji, a parunastoma. Do tego dochodzi konflikt z innymi obowiązującymi już przepisami.

Ustawa o ochronie ludności nie dotyczy tylko samorządowców czy instytucji, ale wszystkich obywateli. Minister Wąsik zapisał w projekcie m.in., że w każdym telefonie zostanie obowiązkowo zainstalowana przez operatora rządowa aplikacja. Zdaniem opozycji ten zapis to nic innego jak „powszechny Pegasus”.

— To może być np. geolokalizacja, taka aplikacja może ściągać z telefonów dane o szczególnym znaczeniu. To jest to, co minister Wąsik kocha najbardziej: podsłuchiwanie i śledzenie ludzi — mówi poseł Robert Kropiwnicki z Koalicji Obywatelskiej. Jego zdaniem „wygląda na to, że Mariusz Kamiński chciałby skupić u siebie więcej kompetencji i mieć możliwość, by szantażować samorządowców i firmy”. — Wojewodowie i minister będzie mógł wydawać polecenia dowolnym firmom. Dziś produkujesz młotki, ale za chwilę możesz produkować komputery — wyjaśnia.

Minister Wąsik zarzuty opozycji nazywa „histerycznymi”.

— Ustawa o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej rzeczywiście przewiduje ograniczanie praw obywatelskich, ale tylko w stanie klęski żywiołowej. Zgodnie z Konstytucją. Przepisy o ograniczeniach swobód obywatelskich w stanie klęski żywiołowej obowiązują w obecnym stanie prawnym od 2002 r. — przekonuje w rozmowie z PAP. — Będziemy rozmawiać na ten temat ze wszystkimi siłami politycznymi. Jesteśmy gotowi do debaty. To ważna ustawa, państwowa. Histeryczna krytyka opozycji jest chybiona.

Na nasze pytania dotyczące uwag do ustawy nie odpowiedział. W projekcie ustawy wciąż widnieje data wejścia przepisów w życie: 1 stycznia 2023 r.

Źródło: NewsweekData utworzenia: 18 listopada 2022, 06:37


Opublikowano

w

,

przez