Potrzebne, czy damy sobie radę bez nich. Na co miały iść unijne środki w Krajowym Planie Odbudowy?
Foto: Krystian Maj / KPRM / Flickr / KPRM Potrzebne, czy damy sobie radę bez nich. Na co miały iść unijne środki w Krajowym Planie Odbudowy?

Krajowy Plan Odbudowy to góra pieniędzy, która już by wpływała do polskiej gospodarki, gdyby nie spór o praworządność. Pieniądze czekają na „odwieszenie”. Prezes NBP Adam Glapiński na konferencji prasowej po decyzji o podwyżce stóp wspomniał, że bez tych środków polska gospodarka da sobie radę. Czy rzeczywiście są one bez wpływu na nasze tempo rozwoju? Przyjrzyjmy się, na co miały być przeznaczone.

  • W planach polskiego KPO jest 900 mln euro na sfinansowanie środkami unijnymi produkcji samochodów elektrycznych. To zbliżona kwota do potencjalnych kosztów budowy fabryki aut Izera w Jaworznie
  • Największe środki miały iść na redukcję niskiej emisji, czyli dofinansowanie wymiany kotłów w domach jednorodzinnych oraz na poprawę efektywności energetycznej budynków wielorodzinnych
  • Drugie największe środki miały być przeznaczone na kolej. Rząd stwierdził, że w obecnym stanie jest nieatrakcyjna dla pasażerów i chce to zmienić środkami unijnymi
  • Za pomocą KPO rząd chce sfinansować „kompleksową reformę” służby zdrowia. W planach są nawet bony na studia na prywatnych uczelniach medycznych

– Oczywiście każdy miliard dla gospodarki jest ważny. Ale i tak damy sobie radę – tak o ewentualnej utracie pieniędzy z Unii Europejskiej mówi prezes NBP Adam Glapiński. Wtórował mu w tym poseł PiS Marek Suski. Mowa o środkach, które miały iść na Krajowy Plan Odbudowy. Odbudowy po czym? Po klęsce, jaką wywołały lockdowny pandemiczne.

W ogólnych celach, które przyświecają idei uruchomienia tych kwot, zapisano oprócz „odbudowy” jeszcze „przywracanie odporności gospodarek UE na ewentualne kryzysy” oraz „przygotowanie na przyszłe i nieoczekiwane okoliczności”.

Zobacz też: Morawiecki oczekuje przyjęcia Krajowego Planu Odbudowy. Inaczej zapowiada „kreatywną reakcję”

Łączne miało być to 58,1 mld euro, ale wbrew dotychczasowej praktyce funduszy unijnych nie wszystko miało mieć charakter bezzwrotnej dotacji. Dotacja jest, ale to 23,9 mld euro, czyli 41,1 proc. całej kwoty. Reszta, czyli 34,2 mld euro to pożyczka, którą trzeba by było zwrócić.

To taka forma długu ogólnounijnego, który wspólnota żyruje jako całość, więc formalnie nie wpisuje się go do poziomu zadłużenia państw i nie pogarsza wskaźników zapisanych dla nich w kryteriach konwergencji. A i tak wiadomo, że część pieniędzy trzeba oddać. Czym martwić się trzeba będzie w przyszłości.

Równowartość 11 proc. PKB

58,1 mld euro to według obecnego kursu średniego NBP 266 mld zł. To wielka kwota, równowartość aż 10,9 proc. polskiego PKB za cztery kwartały kończące się w czerwcu 2021. Poza tym, że napływ takich środków w krótkim czasie wpłynąłby na skokowe umocnienie kursu złotego, to zmieniłby wiele w gospodarce. Pojawienie się pieniędzy o wartości jednej dziesiątej gospodarki nie może przejść bez echa.

Jak polski rząd planował zwiększać za pomocą pieniędzy z KPO „odporność na kryzysy” i jak chciał zaradzić „nieoczekiwanym okolicznościom”? Przyjrzyjmy się, na co konkretnie miały iść unijne miliardy.

Foto: Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej

Na redukcję niskiej emisji 3,2 mld euro

Pierwszy cel idzie w kierunku ograniczenia wpływu kosztów opłacania emisji praw do CO2 na gospodarkę oraz spełnienia obiecanych Unii poziomów redukcji emisji. Aż 3,2 mld euro ma iść na wymianę źródeł ciepła i efektywność energetyczną budynków. To ma pomóc zrealizować redukcję pyłów zawieszonych PM2,5, czyli głównego składnika smogu w polskich miastach.

Zobacz też: KPO Polski będzie zawieszony? „Rz”: tym razem Unia nie odpuści

Ich głównym źródłem jest tzw. niska emisja, czyli to co się bierze ze spalania w domowych piecach. Do 2030 r. ma tych pyłów zgodnie ze zobowiązaniem Polski być o 58 proc. mniej niż w 2005 r., a do ub.r. udało się zredukować o 26 proc. Czasu jest coraz mniej, więc rząd jak widać wpadł na pomysł, że można wykorzystać pieniądze z KPO, żeby później uchronić się przed konsekwencjami. No i żeby oczywiście poprawić jakość środowiska.

Na linie kolejowe 2,4 mld euro, a na tabor 437 mln euro

Drugim celem zapisanym w KPO jest modernizacja linii kolejowych. Ma na to iść w KPO 2,4 mld euro (w tym 2,1 mld zł z dotacji), które rząd chce, żeby trafiły do Krajowego Planu Kolejowego. Dodatkowo 437 mln euro przeznaczono na wymianę taboru.

W dokumentach zapisano, że kolej nie jest atrakcyjną alternatywą dla transportu drogowego przez ograniczenia w przepustowości, przedłużające się remonty, niską częstotliwość przejazdów oraz wiek taboru. Czy stanie się atrakcyjna już po modernizacji linii? Rząd wierzy, że tak.

Tu też realizacja inwestycji może dać zmniejszenie emisji CO2 i pomóc w wypełnieniu zobowiązań. Według danych Europejskiej Agencji Środowiska transport kolejowy generuje nawet 9-krotnie mniejszy poziom emisji na tonokilometr niż transport drogowy.

Na podstawie decyzji Rady Europejskiej z 2014 r. do 2030 r. musimy zmniejszyć emisję w transporcie o 7 proc. względem poziomu z 2005 r. Problem w tym, że od tamtego czasu emisję w transporcie prawie podwoiliśmy i zamiast 34,5 mln ton CO2 w 2005, w 2019 r. emitowaliśmy już 64 mln ton – wynika z danych Eurostatu. I ta liczba nadal rośnie, bo Polacy stali się piątym najbardziej zmotoryzowanym narodem w Europie pod względem liczby samochodów na mieszkańca. Dzięki oczywiście importowi tanich używanych aut z Niemiec i Francji.

Na inwestycje w służbie zdrowia 2,1 mld euro

Na najbliższe pięć lat rząd chciał wykorzystać 2,1 mld euro środków z KPO na rozwój centrów opieki wysokospecjalistycznej. Z tej kwoty 700 mln euro miało pójść na szpitale powiatowe. Na cele „związane z pandemią” natomiast z tej kwoty rząd przeznaczył aż 1,4 mld euro.

Środki miały być skierowane w szczególności na leczenie „chorób zakaźnych, onkologii, kardiologii, psychiatrii, pediatrii i innych dziedzin medycyny związanych z leczeniem dzieci, geriatrii, opieki długoterminowej, chorób układu oddechowego, rehabilitacji, a także anestezjologii i intensywnej terapii” – czytamy w projekcie.

Rząd planuje wykorzystać środki do „kompleksowej reformy” systemu zdrowia i „restrukturyzacji podmiotów leczniczych”. Ma to m.in. przybliżyć dostęp do aparatury medycznej. Jak napisano w opracowaniu, Polska znajdowała się poniżej średniej dla wybranych krajów europejskich, jeśli chodzi o gęstość posiadanych tomografów komputerowych, rezonansów magnetycznych, angiografów oraz aparatów PET. W planach jest zmniejszenie częstości występowania zakażeń szpitalnych.

Sieć internetowa za 1,4 mld euro

Nie wszędzie zapewnienie dostępu do internetu jest dla prywatnych operatorów opłacalne. Rząd chce pieniędzmi unijnymi zlikwidować „białe plamy” na mapie i zwiększyć odsetek ludzi z dostępem do internetu o przepustowości co najmniej 100 Mb/s.

Jak podano w projekcie KPO, w Polsce 25 proc. osób nie ma internetu o przepustowości co najmniej 30 Mb/s, a 35 proc. – minimum 100 Mb/s. Rząd chce, żeby do 2025 r. wszyscy w Polsce korzystali z internetu powyżej 100 Mb/s. Ma też w tym swoje cele.

„Rezultatem reformy będzie również wzrost odsetka osób korzystających z internetu w kontaktach z administracją publiczną z 42 proc. w 2020 r. do co najmniej 60 proc. w 2026 r.” – czytamy w projekcie.

Samochody elektryczne, a w domyśle fabryka Izery – 1,1 mld euro

W projekcie wydatków KPO znalazł się też pomysł sfinansowania rozwoju rynku aut elektrycznych. Na produkcję samochodów elektrycznych zaplanowano 900 mln euro. Reszta, czyli około 264 mln euro, poszłaby na budowę punktów ładowania, budowę kompleksu instalacji zwiększających produkcję biopaliw II generacji, rozbudowę instalacji magazynowania biokomponentów oraz budowę fabryki ogniw fotowoltaicznych.

W dokumentach KPO produkcja samochodów określona jest jako alokacja środków unijnych do sektora prywatnego. Trudno nie wiązać tego z planami produkcji samochodu Izera, choć ta nazwa w dokumentach rządowych się nie pojawia. Koszt budowy fabryki szacowano na 4-5 mld zł, więc kwota 900 mln euro jest bardzo zbliżona.

Inwestycja w konkurencyjne dla europejskich gigantów motoryzacyjnych z Niemiec, Francji i Włoch zakłady mogłaby więc być sfinansowana za unijne pieniądze.

Fabryka ma powstać w Jaworznie na Górnym Śląsku i oprócz produkcji polskich samochodów elektrycznych, docelowo zagospodarować część bezrobocia po likwidacji kopalń węgla. W spółkę ElectroMobility Poland, która zawiaduje projektem, zaangażowane są kontrolowane przez państwo, choć notowane na giełdzie elektrownie: PGE, Tauron, Enea i Energa.

Spółka została niedawno dokapitalizowana kwotą 232 mln zł przez Fundusz Reprywatyzacji i łącznie zaangażowano w projekt już 302 mln zł. Budowa zakładu ma ruszyć za rok, w trzecim-czwartym kwartale 2022 r. – tak deklarował w sierpniu br. prezes ElectroMobility Piotr Zaremba w „Rzeczpospolitej”.

Dodatkowo rząd chce wybudować fabrykę ogniw fotowoltaicznych, żeby środki inwestowane w OZE w większym stopniu pozostawały w Polsce. Obecnie sprzęt sprowadzamy głównie z Chin. W ub.r. głośno było o planach budowy fabryki ogniw przez porozumienie dziesięciu prywatnych polskich firm, w tym m.in.: ML System, Bruk-Bet Solar, Hanplast i JBGPV.

Nisko- i zeroemisyjny tabor autobusów za 1 mld euro

Tu też rząd chce wykorzystać środki unijne, żeby zrealizować unijne cele redukcji emisji gazów cieplarnianych, które państwo zobowiązało się wypełnić. Cel jest taki, by do 2030 r. w największych miastach (pow. 100 tys. mieszkańców) jeździły wyłącznie autobusy zeroemisyjne.

Na 12 tys. autobusów komunikacji miejskiej na koniec września tylko 619 było elektrycznych. W 2025 r. rząd chce, żeby aż 46 proc. autobusów miejskich jeździło na prąd. Od 2025 r. każdy przetarg w większych miastach na autobusy będzie musiał dotyczyć pojazdów elektrycznych lub z silnikami wodorowymi.

„Wprowadzenie 100 tys. pojazdów zasilanych czystą energią na drogi skutkuje redukcją roczną emisji CO2 w wysokości ponad 142 tys. ton” – napisano w projekcie KPO.

Dlaczego ma to dotyczyć największych miast? „Według raportu WHO z 2018 r., 36 z 50 najbardziej zanieczyszczonych miast w UE stanowiły polskie miasta. Narażenie na smog negatywnie wpływa na układ immunologiczny, zwiększając podatność na infekcje dróg oddechowych. Stąd również większa liczba zakażeń – także SARS-CoV-2 – i cięższy przebieg chorób układu oddechowego, jak i przedwczesnych zgonów” – napisano w projekcie KPO.

Przyspieszenie cyfrowych rozwiązań w ochronie zdrowia – 1 mld euro

Wiele rozwiązań cyfrowych w służbie zdrowia już wdrożono, ale rząd planuje jeszcze więcej, o czym świadczy kwota miliarda euro, jaką przewidziano na ten cel z KPO. W planach jest narzędzie wspomagające analizę stanu zdrowia pacjenta, czyli zebranie w jedno miejsce wszystkich pomiarów medycznych lub pomiarów związanych z trybem życia.

Rozwijane za pieniądze z KPO miały być algorytmy sztucznej inteligencji, które wspierałyby proces decyzyjny lekarza. Przygotowywany miałby być automatycznie raport o zmianach w stanie zdrowia, który powiadamiałby lekarzy, sugerował rozpoczęcie lub zmianę leczenia lub rehabilitację.

W planach jest też budowa centralnego repozytorium danych medycznych. Część pieniędzy ma też iść na cyberbezpieczeństwo tych danych.

Dokumentacja medyczna ma przechodzić na cyfrową. Obecny poziom ucyfrowienia określono w projekcie na 10 proc., a za pięć lat z wykorzystaniem środków z KPO byłoby to aż 60 proc.

Rząd zaplanował też udział Polski w wyścigu technologicznym w kierunku technologii wodorowych w energetyce, transporcie i przemyśle. To ma być paliwo, które zgodnie z planami unijnymi zastąpi kiedyś gaz ziemny.

Rząd planuje stworzyć system zachęt do produkcji niskoemisyjnego wodoru. Ma być przyjęty pakiet wodorowy – planowany na czwarty kwartał 2023 r. – znoszący bariery dla rozwoju technologii oraz prawo wodorowe, regulujące rynek.

Problem w tym, że choć już stosuje się w Australii wstrzykiwane wodoru do sieci gazowych, to zwiększenie wodoru w atmosferze może wywołać reakcję, która zmniejsza ilość utleniaczy usuwających chemikalia uwalniane do atmosfery, np. metan. Wpływ wycieku wodoru do atmosfery nie został jeszcze dobrze przebadany i może się okazać, że wodór jako paliwo nie będzie jednak paliwem przyszłości – pisze australijsko-brytyjski serwis akademicki theconversation.com.

W jednym punkcie razem z technologią wodorową zaplanowano zmiany w ciepłownictwie. W KPO zapisano też, że sektor ciepłowniczy w 2030 r. ma być obsługiwany w 28,4 proc. przez źródła odnawialne, a ciepło ma nam zapewniać wysokosprawna kogeneracja (jednoczesna produkcja prądu i ciepła), odnawialne źródła, lub ciepło odpadowe (gaz pozyskiwany ze śmieci).

Obwodnice, sieci elektroenergetyczne, krótszy łańcuch dostaw dla rolnictwa, żłobki i cyfrowe szkoły

Wyżej wymieniliśmy główne punkty Krajowego Planu Odbudowy, na które rząd chciał przekierować największe pieniądze. Jest tam jednak jeszcze wiele innych ciekawych pozycji.

762 mln euro rząd chciał przeznaczyć na wsparcie realizacji Programu 100 Obwodnic, które mają być wybudowane w latach 2020-2030. 677 mln euro miało pójść na modernizację i doposażenie uczelni medycznych, ale i na bony na odpłatne studia medyczne. Pandemia pokazała, że mamy braki, jeśli chodzi o kadrę w służbie zdrowia. Środkami unijnymi rząd chce je załatać.

Za 500 mln euro rząd planował w KPO działania na rzecz wzmocnienia pozycji rolnika w obrocie żywnością, co określono jako „skrócenie łańcucha dostaw„. Państwo chce tworzyć lokalne centra przechowalniczo-dystrybucyjne, tworzyć miejsca bezpośredniej sprzedaży dla spożywczych produktów lokalnych, o czym była mowa na niedawnej konwencji PiS dotyczącej rolnictwa. Z tych środków zamierzano wspierać rolników w zakupie maszyn, uruchamianiu przetwórstwa, adaptacji budynków.

381 mln euro miało iść na dofinansowanie otwierania żłobków w programie Maluch plus, a 550 mln euro na cyfryzację szkół. 350 mln euro przeznaczono na Sieć Badawczą Łukasiewicz, czyli organizację powołaną do planowania i koordynacji badań naukowych 32 państwowych instytutów badawczych.

Wreszcie na końcu, choć sprawa nie jest najmniej ważna, trzeba wspomnieć o energetyce. Na dofinansowanie morskich farm wiatrowych rząd z KPO planował przeznaczyć 437 mln euro. Nie zapomniano przy tym o konieczności rozbudowy sieci elektroenergetycznej, która dotąd była rozbudowana na południu Polski w pobliżu kopalń węgla. Na rozbudowę sieci przesyłowych prądu miało trafić 329 mln euro.