20 i 21 kwietnia 2022 w KWK „Pniówek” doszło do wybuchów metanu. W wyniku katastrofy zginęło 9 górników, 30 innych osób zostało rannych, a 7 osób nie odnaleziono.
Po katastrofie, wiele osób zaczęło się zastanawiać, czy wszelkie procedury, tak konieczne w tej niebezpiecznej działalności były rzeczywiście dotrzymane.
Czy jednak mamy zapewniające bezstronność i niezależność mechanizmy kontroli zapobiegania katastrofom i badania jak do nich doszło? Problemem jest przede wszystkim to, że w jednych resortowych rękach są i nadzór i wyniki gospodarcze a to z istoty skutkuje konfliktem interesów.
A już w samej kopalni Pniówek zgrozę budzi to, że tuż przed śmiertelną w skutkach katastrofą standardowa narada dotycząca bezpieczeństwa i higieny pracy, która musi odbywać się co kwartał w każdej kopalni nie odbyła się, mimo wezwań ze strony zaniepokojonych bezpieczeństwem związkowców.
Udział w niej biorą zawsze dyrektorzy kopalni, wybierany przez załogę społeczny zakładowy inspektor pracy oraz przedstawiciele organizacji związkowych. Podczas takich narad omawia się wypadki, do których doszło pod ziemią, procedury pozwalające unikać takich przypadków, zgłasza się także nieprawidłowości, do których ma dochodzić pod ziemią.– Mieliśmy niepokojące sygnały od górników, że pod ziemią dzieją się różne dziwne rzeczy. Chcieliśmy wyjaśnić te sprawy z dyrekcją – powiedział Oskar Karwacki, przewodniczący kopalnianej komisji związku zawodowego Jedność, którego działacze – wraz np. z reprezentantami Solidarności, domagali się zwołania posiedzenia takiej rady już w marcu – bezskutecznie.
Gazeta Wyborcza zapytała w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, do której należy kopalnia Pniówek, dlaczego nie zwołano narady na wniosek związkowców. Spółka nie odpowiedziała na ich pytania.
„Wyborcza” dotarła do danych z komputerowego systemu Zefir w kopalni Pniówek. To rodzaj czarnej skrzynki monitorującej wszystkie podziemne urządzenia. Z zapisów wynika, że po wybuchu metanu czujnik na początku ściany pokazywał ciągły wzrost gazu, natomiast ten na końcu przez ponad dwie godziny w ogóle nie wykrywał metanu. Może to świadczyć o tym, że został np. przewieszony.
Życia tragicznie zmarłych górników nic nie wróci. Jeśli jednak okaże się, że procedury bezpieczeńtwa nie były przestrzegane i odpowiadają za to konkretne osoby, powinny ponieść za to odpowiedzialność.
Niestety nie po raz pierwszy wzrost zapotrzebowania na węgiel groźnie współistnieje z brakiem popytu na bezpieczeństwo górników. A to kończy się zawsze katastrofą a nawet śmiercią ludzi.
Jeśli nie położy się kresu tej tragicznej koincydencji, to może nie być ostatnia katastrofa górnicza.