Co z tym węglem?

Polecam syntetyczny artykuł z Rzeczpospolitej autorstwa Huberta A. Janiszewskiego, którego publikacje często zamieszczam na tej stronie.

Węglowy absurd

Hubert A Janiszewski

Rząd chce, by dystrybucję węgla prowadziły samorządy, podczas gdy ciągle jeszcze istnieje zatrudniająca 50 tys. osób sieć firm, które się tym mogą zająć profesjonalnie.

Publikacja: 17.10.2022 03:00

Hubert A. Janiszewski: Węglowy absurd

Foto: Adobe Stock

W Polsce wydobywa się rocznie 53 mln ton węgla kamiennego i 40 mln ton brunatnego. Ten drugi jest wykorzystywany niemal wyłącznie w elektrowniach, pierwszy – zarówno w elektrowniach, jak i w gospodarstwach domowych, ciepłowniach ogrzewających szpitale, szkoły itd.

Do wiosny importowaliśmy 10 mln ton węgla rocznie, głównie z Rosji, przede wszystkim dla gospodarstw domowych ogrzewających się m.in. kopciuchami emitującymi duże ilości trujących substancji. Agresja Rosji w Ukrainie spowodowała nałożenie w kwietniu embarga na import z kraju agresora.

W rezultacie się okazało, że zabraknie węgla grzewczego, bo zapasów brak, a rodzime wydobycie jest daleko niewystarczające. Tymczasem „the winter is coming”, jak mówi słynna fraza z serialu. Rośnie uzasadniona obawa, że od jesieni grozi nam zapaść.

I co w tej sytuacji robi nasz rząd? Poleca rządowej Agencji Rezerw Strategicznych zakup 10 mln ton opału i utworzenie zapasów, na co przeznaczono 3 mld zł. Tymczasem do 9 października – jak wynika z kontroli poselskiej w Agencji – żadne zakupy tam nie nastąpiły.

Gwałtowne starania o węgiel z zagranicy podjęły natomiast dwa państwowe wyspecjalizowane podmioty – Węglokoks i PGE Paliwa. Zakontraktowały ok. 2,5 mln ton węgla (stan na 30 września br.), ale znaczące jego ilości jeszcze nie dotarły do Polski.

Z kolei obniżenie standardów jakości paliwa już skutkowało awarią kotła o mocy 910 MW w elektrowni Jaworzno, jednej z najnowocześniejszych w kraju. Kupiono tam fatalnej jakości węgiel z Indonezji.

Chcąc „polepszyć” sytuację w dystrybucji węgla w kraju, kolejny państwowy moloch – PGG – zerwał umowy ze swoimi prywatnymi dystrybutorami, wprowadzając w zamian własną sieć zwaną KDW (Kwalifikowany Dostawca Węgla). Do 12 września takich kwalifikowanych dostawców było zaledwie 28, podczas gdy w Polsce działało lub jeszcze działa 7,5–8 tys. podmiotów handlujących opałem (według Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla). Obejmują siecią cały kraj i zatrudniają dobrze ponad 50 tys. pracowników mających doświadczenie i specjalistyczne wyposażenie do sortowania, przesiewania, odkamieniania i transportu opału.

Brakom węgla towarzyszy dramatyczna podwyżka cen – 4–5-krotna w porównaniu z 2021 r. Rujnuje ona nie tylko budżety gospodarstw domowych, ale i samorządów.

W tej sytuacji wicepremier Sasin proponuje, by to właśnie samorządy podjęły się dystrybucji węgla na terenie kraju – tego z importu, jak i rodzimych źródeł. Miałyby więc zająć się sortowaniem importowanego opału, jego przesiewaniem, odkamienianiem, a na końcu transportem na swoje tereny i do ostatecznych odbiorców. I to wszystko w sytuacji, gdy ciągle jeszcze istnieje krajowa sieć dystrybutorów węgla z odpowiednimi maszynami, logistyką i specjalistami.

Po co taka decyzja, jakie są jej przesłanki? Czyżby wyłącznie chęć zwalenia skutków swojej krótkowzroczności i nieudolności na znienawidzone przez PiS samorządy?

© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita


Opublikowano

w

,

przez