Leśnicy dostali zakaz wypowiadania się na temat Ukrainy, uchodźców i rosyjskiej agresji
Anita Dmitruczuk, Aleksander Gurgul
3 marca 2022 | 06:00
Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Zakaz jest bardzo szeroki, obejmuje nawet lajkowanie postów na Facebooku. I nie dotyczy tylko leśników, ale też pracownikow Ministerstwa Klimatu. Wyborcza” dotarła do kluczowych dokumentów.
Z pisma, które krąży wśród leśników wynika, że zakaz komentowania wojny na Ukrainie dotyczy wszystkich pracowników Lasów Państwowych.
„Obowiązuje do odwołania zakaz zamieszczania, udostępniania, polubiania jakichkolwiek informacji dot. sytuacji na Ukrainie, wojny i rosyjskiej agresji na Ukrainie, pomocy uchodźcom i osobom poszkodowanym bez uprzedniej zgody rzecznika prasowego MKiŚ [Ministerstwa Klimatu i Środowiska- red.]” – czytamy w piśmie, który rozsyłają sobie leśnicy.
Leśnicy milczą na wszelki wypadek
Z korespondencji udostępnionej w internecie wynika też, że zakaz może być interpretowany szeroko i nie dotyczyć wyłącznie oficjalnych profili Lasów Państwowych, ale też prywatnych wypowiedzi pracowników Lasów czy komentarzy pisanych z ich prywatnych kont w mediach społecznościowych. Mail w sprawie zakazu został wysłany z Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Do leśników trafił natomiast z uwagą: „Przypominam, że wypowiadając się publicznie, jesteśmy identyfikowani jako pracownicy Lasów Państwowych, nawet gdy nasza wypowiedź jest całkowicie prywatna”.
– Na wszelki wypadek leśnicy w ogóle nie angażują się w jakąkolwiek aktywność medialną związaną z sytuacją na Ukrainie – alarmują pracownicy Lasów Państwowych.
„Wyborcza” dotarła do dwóch dodatkowych dokumentów dotyczących zakazu wypowiedzi. Pierwszym jest „pilny” mail z 28 lutego, jaki na prośbę minister klimatu i środowiska Anny Moskwy rozesłał jeden z pracowników resortu do większej liczby odbiorców. W mailu tym pracownik Ministerstwa Klimatu na wstępie wyraźnie zaznacza, że działał na polecenie minister Moskwy. Przekazuje w nim w punktach „ustalenia, które obowiązują do odwołania”.
Nic bez zgody rzecznika
Pierwszy punkt mówi: „Dyrektorzy i pracownicy ministerstwa nie mogą wypowiadać się w mediach bez zgody rzecznika prasowego ministerstwa”.
Punkt drugi: „Obowiązuje do odwołania zakaz zamieszczania, udostępniania, polubiania jakichkolwiek informacji dot. sytuacji na Ukrainie, wojny i rosyjskiej agresji na Ukrainie, pomocy uchodźcom i osobom poszkodowanym bez uprzedniej zgody rzecznika prasowego MKiŚ. Dotyczy to całego kierownictwa ministerstwa (minister, sekretarze i podsekretarze stanu, dyrektor generalny), dyrektorów oraz pracowników MKiŚ”.
Trzeci punkt komunikatu, który popłynął z resortu, jest kluczowy dla pracowników Lasów Państwowych: „Jednostki podległe i nadzorowane mają zakaz zamieszczania, udostępniania, polubiania jakichkolwiek informacji w internecie, o których wspomniałam, bez uprzedniej zgody rzecznika prasowego MKiŚ, który jednocześnie konsultuje te informacje z Centrum Informacji Rządu. Obowiązują ich także powyższe zasady – zakaz wypowiedzi bez zgody rzecznika prasowego ministerstwa” – brzmi punkt trzeci komunikatu.
Nie cenzura, tylko „koordynacja działań”
Drugim dokumentem, który wprowadził zakaz wypowiadania się leśników o wojnie na Ukrainie, było pismo od Michała Gzowskiego, rzecznika prasowego Lasów Państwowych (i polityka Solidarnej Polski). „Ministerstwo Klimatu i Środowisko przekazało oczekiwanie, aby wszystkie treści i wypowiedzi, które odnoszą się do sytuacji na Ukrainie były konsultowane z resortem. Od chwili otrzymania niniejszego pisma każda aktywność medialna w jakikolwiek sposób związana z wojną na Ukrainie musi być konsultowana z rzecznikiem Lasów Państwowych” – napisał Gzowski. Można się domyślić, że wiadomość ta trafiła do Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych, a potem do nadleśnictw.
Gzowski zachęca też leśników (przypomnijmy, że w Polsce pracuje ok. 26 tys. osób na etatach w LP), żeby zgłaszali niepokojące sygnały, fake newsy i „dziwne sytuacje”, które zauważą, a które ich zdaniem mogą być związane z sytuacją na Ukrainie i prowadzić do podsycania konfliktu w przestrzeni medialnej.
Rzecznik apeluje też do pracowników odpowiedzialnych za prowadzenie kont w mediach społecznościowych, aby byli w tych dniach jeszcze czujniejsi niż zwykle. W tym miejscu warto nadmienić, że leśnicy prowadzą dziesiątki profili na Facebooku, w tym profile nadleśnictw i innych inicjatyw związanych z polskimi lasami.
W środę późnym popołudniem ministerstwo przysłało „Wyborczej” zdawkowe oświadczenie: „Uprzejmie informujemy, że ze względu na wyjątkową sytuację, zwróciliśmy się do jednostek podległych Ministerstwa Klimatu i Środowiska o szczególną uwagę w kwestiach koordynacji działań medialnych i pomocowych przez nie realizowanych” – napisał nam resort. Niemal bliźniaczą treść oświadczenia wysłał też rzecznik Lasów Państwowych Michał Gzowski. .
Leśnik: A co z radnymi?
Zarówno „Solidarność” leśników, jak i Związek Leśników Polskich w Rzeczypospolitej Polskiej informują, że treść pisma nie była z nimi konsultowana. Jarosław Szałata, szef tego drugiego związku, dodaje natomiast, że w ogóle nie rozumie, dlaczego akurat leśnicy mieliby się wypowiadać na temat wojny na Ukrainie.
Szeregowi leśnicy w rozmowie z „Wyborczą” komentują natomiast: – Wiadomo, że w tych pierwszych dniach każdy niezależnie od tego, czy leśnik, czy nie, starał się pomóc, m.in. udostępniając różne zbiórki dla uchodźców z Ukrainy albo na przykład organizując transport. Dokładnie tak jak inni Polacy. Nie rozumiem, dlaczego mamy pytać teraz o zgodę. Ani dlaczego mieliby o nią pytać na przykład leśnicy radni, którzy mogą się znaleźć w sytuacji, w której pomoc niesioną uchodźcom czy wojnę na Ukrainie chcieliby skomentować w ramach swojego mandatu – zastanawia się leśnik z zachodniej Polski.
„Wyborcza” zapytała także ministerstwo o te niepokoje.
„Nie jest prawdą, jakoby pracownicy jednostek podległych – osoby prywatne – miały zakaz wypowiadania się za pośrednictwem social mediów bez zgody rzecznika prasowego” – zaznaczyło biuro prasowe w mailu do redakcji.
– My jako leśnicy z własnej woli, jako wolontariusze, pomagamy na granicy – całe rodziny, przyjaciele i znajomi. Wyszło to z potrzeby serca. Uważamy, że nie musimy się tym chwalić na stronach internetowych czy social mediach, czy w mediach-szeroko pojętych- dodała Ewa Pożarowszczyk, rzeczniczka prasowa RDLP w Lublinie.