W audycji redaktora Adriana Klarenbacha Rozmowa Polskiego Radia 24 starałam się bez emocji powiedzieć co mogło się stać w Odrze i czy są możliwości odkrycia powodów tej katastrofy ekologicznej.
Stwierdziłam m.in., że często najgroźniejsze toksyny dla swojej trucicielskiej mocy nie potrzebują wysokich stężeń. Są praktycznie nieuchwytne w standardowym badaniu. Taka katastrofa ekologiczna to test dla całego państwa.
– To nie tylko chodzi o katastrofę ekologiczną, ale o bezpieczeństwo Polek i Polaków. Ze względu na zmiany klimatyczne te zagrożenia są coraz większe.
– Bioróżnorodność jest naszym dobrem narodowym. W tej sytuacji możemy obserwować, jak struktury państwa razem z obywatelami są w stanie mobilizować się w zwalczaniu takich katastrof, ale przede wszystkim jak są w stanie skonstruować odpowiednie zabezpieczenia
Często najgroźniejsze toksyny dla swojej trucicielskiej mocy nie potrzebują wysokich stężeń. Są praktycznie nieuchwytne w standardowym badaniu, chyba że się nastawiamy już na konkretny związek.
Wyjaśniłam, że ścieżka dochodzenia wydaje się logiczna. Zaczęło się od epizodu śniętych ryb w kanałach Gliwickim i Kędzierzyńskim. – W takiej sytuacji należy zbadać po pierwsze okazy śniętych ryb. Robi się to tak jak sekcje zwłok, czyli to, co widzimy wewnątrz, odpowiada podejrzeniu o konkretne zatrucie czy konkretne schorzenie – mówiła. Dodałam, że w pierwszych wynikach badań pojawił się rozpuszczalnik o nazwie „mezytylen”.
– To substancja niezwykle toksyczna, którą się przywozi cysternami z Chin, ale jest powszechnie stosowana w przemyśle. Należałoby więc sprawdzić te zakłady, które są w okolicach Kanału Kędzierzyńskiego
Powiedziała też, że ta katastrofa znacznie różni od innych tym, że w tym przypadku mamy do czynienia z nadtlenieniem. Te parametry i wysoki poziom soli (różnych, także przemysłowych) raczej wskazywałyby na toksyny, czy to pochodzenia naturalnego, czy pochodzenia zewnętrznego, na przykład z jakiegoś niekontrolowanego wycieku.
Poniżej nagranie video z programu