Ciekawe – gdzie wyląduje i za czyje?
Największa i najdroższa łąka w Polsce to dla PiS kolejny łakomy kąsek do wydawania publicznych pieniędzy.
Kiedy niemal wszyscy zapomnieli już o tej beznadziejnej i nierokującej pseudo-inwestycji, z PiS-owskich popiołów wyłonił się feniks, który rzekomo ma doprowadzić do zbudowania CPK. Mowa tu oczywiście o ministrze Horale, który jest zarówno wiceministrem infrastruktury, jak i sekretarzem stanu w resorcie funduszy. Dodatkowo, jest pełnomocnikiem rządu ds. CPK.
Horała znany jest w swoim pomorskim mateczniku z cynizmu (to możemy dostrzec wszyscy, oglądając jego występy) oraz „upychania” swoich znajomych w radach nadzorczych, spółkach, zarządach itp. Według dziennikarzy i komentatorów, jest on już na tyle bezczelny i cyniczny, że przyjął posadę rządowego pełnomocnika, mimo, że wie, iż pilotowana przez niego inwestycja NIGDY nie powstanie. No bo przecież „lepiej być wiceministrem, niż trzeciorzędowym posłem”.
Temat Horały podnosi w najnowszym tekście redaktorka Newsweeka p. Renata Grochal, która w bardzo trafny sposób analizuje całą postać podwójnego wiceministra. Dowiadujemy się, że to nie kompetencje zdecydowały o jego wejściu do rządu, a oczywiście – jak zawsze w przypadku tej ekipy, lojalność, tym razem wobec premiera.
Inwestycja, którą buduje Horała z zarządem spółki, pobierającym horendalne wynagrodzenia, prawdopodobnie nigdy nie powstanie. I dobrze bo straty z tego kuriozum dla ludzi i gospodarki mniejsze niż kosztowne utrzymanie Służby Ochrony Łąki. Od kilku lat słyszymy o budowie CPK, ale goła łąka wciąż stoi. Pozostaje tylko pytanie – gdzie wyląduje Horała, kiedy PiS pogodzi się z tym, że nikt już nie wierzy w przekaz ws. CPK? Bo odleciał już dawno…