Licznie zgromadzili się mieszkańcy dzielnicy Rybnika – Kłokocin na spotkaniu konsultacyjnym, w sprawie przebiegu przez tę dzielnicę linii kolejowej dużych prędkości, łączącej Katowice z Ostrawą.
Parlament reprezentowaliśmy z posłem Gadowskim a samorząd obecny prezydent Rybnika ,Piotr Kuczera, kilku radnych miejskich i członkowie rady dzielnicy.
Jak zwykle przedstawicieli rządzącego PiSu i tutaj w Kłokocinie , jak i na żadnym z dotychczasowych spotkań nie było.
Niechęć do Kolei Dużych Prędkości mieszkańców kolejnych miejscowości, przez które ma przebiegać jest oczywista ale z różnych względów. W większości gmin naszego regionu projekt generalnie uznano za bezsensowny w takim wydaniu, jaki jest forsowany przez rząd. W Rybniku-Kłokocimiu przeważała opinia: „niech robią co chcą byle nie u nas”
Rada dzielnicy wystosowała protestacyjną petycję, pod którą podpisało się 614 mieszkańców.
Z kolei wespół z radą miasta, która podjęła specjalną uchwałę, zaproponowano przerzucenie odcinka linii kolejowej na żorską, mniej zurbanizowaną stronę autostrady A1. Inaczej niż na spotkaniach w innych gminach prezydent miasta nie zabrał głosu.
Sama przedstawiłam natomiast, zgodnie z moimi kompetencjami poselskimi, kwestie rozwiązań prawnych i procedur formalnych a zwłaszcza jakie obywatele mają prawa w tej sprawie. Także o tym, jak ważny jest ich głos i co może zdziałać solidarne stanowisko mieszkańców.
Z uwagi na to, że konsultanci o tym nie informują, mówiłam też o zagrożeniach związanych z przymusowymi wysiedleniami i niesprawiedliwymi odszkodowaniami za wywłaszczane nieruchomości.
Jako posłanka tej ziemi czuję się bowiem zobowiązana do obrony interesu obywateli. Moje wystąpienie w Kłokocine – pod tekstem
Link do wystąpienia na moim kanale YouTube:
Konsultacje w Żorach
W trakcie spotkania konsultacyjnego w Żorach poinformowałam uczestników, iż w związku z zamierzaną przez rząd PiS nowelizacją ustawy o gospodarce nieruchomościami, która niekorzystnie może wpłynąć na wysokość odszkodowań za wywłaszczone nieruchomości złożyłam na ręce ministra Horały – odpowiadającego za całość zagadnień związanych z budową CPK – interpelację poselską . Poniżej moje wystąpienie i treść interpelacji
Link do wystąpienia na moim kanale YouTube:
Pobierz
Ze spotkania w Żorach portal eNowiny.pl zamieścił reportaż , który tu przytaczam w całości wraz z wybranymi zdjęciami.
Burzliwe konsultacje dotyczące szybkiej kolei w Żorach
22.04.2022, 11:49 IrS Żory
Artykuł przeczytasz w około 4 min 50 sek
Mieszkańcy Żor potwierdzili, że nie chcą linii Kolei Dużych Prędkości w granicach miasta. Wczoraj (21 kwietnia) w kinie Na Starówce około 70 osób uczestniczyło w konsultacjach z przedstawicielami projektanta oraz inwestora – Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Ireneusz Stajer
Momentami atmosfera była bardzo gorąca. Ludzie wskazywali, że życie w Rowniu Folwarkach już jest nieznośne.
– Autostrada poszatkowała dzielnicę. Żyjemy na wysepkach po kilka, kilkanaście domów. W sąsiednich Gotartowicach jest lotnisko, z drugiej strony strefa ekonomiczna. Dzielnicę przecina linia wysokiego napięcia. Do tego szybka kolej z estakadami, co zupełnie uniemożliwi tu życie – słyszeliśmy z sali.
– Normy hałasu w Żorach już są przekroczone. Tłumaczenie, że pomiary będą prowadzone także po realizacji inwestycji nie przekonują. Nikt przecież nie rozbierze linii – argumentował jeden z mieszkańców.
– Co jest takiego w naszej dzielnicy, że koncentrują się tu wszystkie inwestycje? – dopytywał mieszkaniec.
– Pierwotnie linia miała iść po starym torowisku na obrzeżach wschodnich dzielnic Żor. Nagle pojawiły się warianty w Rowniu Folwarkach, z nikim niekonsultowane. To co proponujecie, zlikwiduje historyczny przebieg ulic i infrastruktury dzielnicy, która istnieje od średniowiecza. Ponadto inflacja „zje” wypłacone odszkodowanie w ciągu roku – oznajmił jeden z uczestników.
Przedstawiciel Egis wyjaśnił, że budowa linii przez Tychy do Jastrzębia-Zdroju została wykluczona po konsultacjach ze spółkami węglowymi.
– Omawiane dziś warianty są relatywnie wolne od szkód górniczych – odpowiedział.
– Mieszkam przy węźle autostradowym, gdzie państwo przewidujecie stację kolejową. Pociągi będą tu hamowały, co wiąże się z ogromnym hałasem. W rejon stacji będą też zajeżdżały samochody, a już dziś na ulicy Rybnickiej do ronda tworzą się gigantyczne korki. Należy przeanalizować to miejsce pod kątem ochrony środowiska – zwrócił uwagę pan Arkadiusz z Rownia.
– Po co nam w ogóle kolej do Ostrawy? – dopytywała uczestniczka.
Żorzan wspierali aktywiści z ościennych gmin i powiatu mikołowskiego, także sprzeciwiający się zaproponowanym wariantom przebiegu szlaku kolejowego.
Obecna na spotkaniu poseł, wieloletni dyrektor Wojewódzkiego Funduszu Gospodarki Wodnej i Ochrony Środowiska w Katowicach, Gabriela Lenartowicz przyznała, że linia 170 jest zgodna z założeniami Unii Europejskiej. W sytuacji jednak braku zgody społecznej i prawomocnej decyzji środowiskowej UE może nie dać pieniędzy na taką inwestycję. Wówczas linia nie powstałaby albo byłaby budowana ze środków krajowych, czyli pieniędzy podatników.
– Chcę wskazać też na istotne zagrożenia. Urząd może wydać decyzje z klauzulą natychmiastowej wykonalności, na podstawie której zostanie wybrany wariant, nawet gdybyście Państwo skarżyli go nie wiadomo gdzie… Oznaczać to będzie wywłaszczenie – mówiła posłanka. – Ostatnio zmieniła się ustawa i ograniczyła Państwu dostęp jako strony postępowania. Nie ma w niej dobrowolnych wykupów, a wywłaszczenia nie przewidują ceny odtworzeniowej budynków. Ponadto nie ma odszkodowań za spadek wartości sąsiednich nieruchomości – kontynuowała.
Jedna z uczestniczek pytała:
– Mając mapy, gdzie widzicie domy i stawy, projektujecie przez takie dzielnice linię kolejową? Jakie korzyści przyniesie to poszatkowanym miejscowościom i zubożałym mieszkańcom, o których mówicie? Po co nam ta kolej, za którą my płacimy?
– W 1978 roku budowano linię kolejową do Huty Katowice, byłem tam. Ludzie nie mieli nic do powiedzenia. Rozgoniło nas wojsko – krzyczał starszy mężczyzna.
– To były inne czasy. Dziś wypłacone pieniądze nie starczą nawet na spłatę kredytu. Wywłaszczeni nie dostaną mieszkania, a w latach 70. wywłaszczeni otrzymywali lokum w bloku. Dzisiaj nikt nie zatroszczy się o osobę wywłaszczoną, bo nie ma takich przepisów. Nie masz pieniędzy na zakup mieszkania, to jest twój problem… Jestem z Mikołowa, ale ten problem dotyczy nas wszystkich na tym planowanym szlaku. Musimy wyartykułować jednym głosem, że nie chcemy żadnego z wariantów. Bo to uderza w nas! – zaznaczyła kobieta.
Póki co, wszystkie warianty mają taką samą szansę na realizację. Miasto dopuszcza pomarańczowy, wyznaczony na granicy Żor i Rybnika, co jeszcze potwierdził obecny na spotkaniu naczelnik wydziału promocji, kultury i sportu, Adrian Lubszczyk.
– Wariant 64a w najmniejszy sposób ingeruje w tkankę społeczną miasta. Oczywiście z uwzględnieniem odpowiednich poprawek i udogodnień, popieranych przez mieszkańców – powiedział.
Trzeba przyznać, że moderujący debatę Hubert Bobrowski z firmy projektowej Egis Poland starał się prowadzić ją koncyliacyjnie.
– Spotkanie daje Państwu szansę na wyrażenie swojej opinii w procesie przedprojektowym, którego zadaniem będzie wyłonić wariant rekomendowany linii kolejowej Katowice – Ostrawa – zaznaczył.
Zaprezentował też wszystkie cztery propozycje przebiegu trasy w granicach Żor-Rownia i Folwarków. Projektant przewiduje budowę potężnych estakad nad drogami czy przeszkodami terenowymi, np. stawami. W wariantach wzdłuż autostrady A1 linia miałaby iść nad urokliwymi stawami na Biesie oraz nad akwenem Papierok. Do wywłaszczenia i wyburzenia byłoby kilkadziesiąt domów.
Linią mają kursować pociągi dużych prędkości np. z Wiednia do Warszawy, ale również składy regionalne z przystankiem w Rowniu. Przewidziano także przejazdy pociągów towarowych kontenerowych. Egis przygotowuje analizę kosztów oraz korzyści, czy taka linia w ogóle będzie rentowna. Powstaje też raport o stopniu niezgody społecznej na przebieg tego szlaku, a także analiza SWOT, czyli szans i zagrożeń.
Na koniec trzeciego kwartału Egis ma wskazać CPK optymalny wariant do realizacji. Następnym krokiem jest przygotowanie raportu o oddziaływaniu planowanej linii na środowisko i wystąpienie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o jego zatwierdzenie. Na tym etapie mieszkańcy oraz samorządy terytorialne również będą mogły zgłaszać uwagi do dyrektora RDOŚ.
Okazuje się, że na razie nie ma pewnego źródła finansowania budowy zaplanowanej od 2026 roku, są tylko pieniądze na prace przed projektowe.
Bobrowski powiedział, że z każdego spotkania przygotowywane jest sprawozdanie. Pracownica Egisu zapisuje wszystkie pytania i uwagi mieszkańców. Konsultacje są też rejestrowane, aby „nic nam nie umknęło” – dodał.
Z ostatniej chwili:
W trakcie spotkania przekazałam zebranym informację, że nastąpił proces przenoszenia programu CPK z Ministerstwa Infrastruktury (MI) do resortu odpowiedzialnego za fundusze i politykę regionalną. Marcin Horała został powołany na sekretarza stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR), ale pozostał również na dotychczasowym stanowisku w MI.
Mój komentarz z fanpage’a i twittera poniżej:
Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że minister Marcin Horała – ten od łąki w Baranowie otrzymał kolejną rządową posadę. Po pełnomocniku rządu ds. CPK, wiceministrze infrastruktury przyszła pora na sekretarza stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej.
Może to prognoza rychłej acz cichej śmierci projektu. Bo jak inaczej nazwać to, że Horała razem z #CPK trafia do resortu funduszy UE a funduszy jak nie ma, tak nie ma. Resort -widmo objął, po swoim nieudanym debiucie w roli ministra rolnictwa Grzegorz Puda, autor sławnej nienarodzonej piątki dla zwierząt…. Teraz wspólnie zaorają CPK?
To odpowiedź do komentarzy dlaczego Horała nie wylądował w ministerstwie rolnictwa – bo logicznym miejscem „strażnika pastwiska” byłoby ministerstwo rolnictwa, departament pól, wydział łąk.
Ile zatem pensji pobierał będzie Horała w trzech osobach; wiceministra w dwóch resortach i pełnomocnika? Sam zainteresowany mówi, że wybierze jedno miejsce płacy, co nie znaczy, że pojedynczą pensję. Szykuje się chyba wielka kumulacja bo pamiętamy swego czasu wiceministra Wosia, który, gdy przestał nim być pełnił kilka funkcji i rzeczywiście pobierał jedną pensję – ale trzykrotnie wyższą, niż wcześniej.
Jedno jest pewne; pieniędzy z UE nie ma ale na pasienie się na rządowych pastwiskach trzeba kosić kasę polskich podatników.