13 stycznia br. Sejm przyjął rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników.
Projekt dotyczy powiązania emerytury podstawowej z KRUS z najniższą emeryturą z ZUS, co ma doprowadzić do faktycznego zrównania emerytury z KRUS z emeryturą z ZUS i wyrównania waloryzacji emerytur rolniczych i z ZUS
Przegłosowany projekt to naprawa własnych błędów, a dokładnie naprawa LEX SZYDŁO z 2016 roku. Dzisiaj Zjednoczona Prawica jedynie przywraca stan sprzed niekorzystnych dla rolniczek i rolników zmian, które wprowadził rząd Beaty Szydło w 2017 roku.
Czyli PiS najpierw zabrał coś rolnikom, a teraz im daje i mówi, że powinni być wdzięczni. To za sprawą zmian ustawowych rządu Beaty Szydło przestał obowiązywać preferencyjny system emerytalny rolników.
Mówią o tym na konferencji prasowej w Sejmie Posłanki: Dorota Niedziela, Marzena Okła-Drewnowicz, Joanna Frydrych, Gabriela Lenartowicz i Poseł Kazimierz Plocke.
Zapis konferencji poniżej.
Więcej o polityce PiS wobec rolników dowiecie się z oceny tej ustawy zawartej w załączonych ilustracjach i poniższych testach:



Co zepsuł PiS w rolnictwie?
Od jesieni 2015 r., czyli przejęcia władzy przez PiS problemy na wsi tylko narastają i tylko dzięki sprytnym zabiegom propagandowym, zamiatane są pod przysłowiowy dywan. Pogarszająca się sytuacja polskich rolników jest konsekwencją zaniechań rządu PiS i niekompetentnej upartyjnionej – na niespotykaną dotąd skalę – administracji. Rolnicy bankrutują, a rząd zamiast realnej pomocy, prowadzi trzecią już kampanię wyborczą w ciągu roku. Wbrew obietnicom rządzących, żadnego z ogłoszonych programów dla rolników PiS nie realizuje:
– nie zrealizował programu wyborczego dla wsi, dzięki któremu zdobywał władzę w 2015 roku,
– nie realizuje „Planu dla Wsi”, z którym PiS poszedł na wieś w trakcie kampanii do samorządów w 2018r.
– nie podjął żadnych działań w sprawie słynnych programów „krowa plus” i „świnia plus”, z wiosennej kampanii do Parlamentu Europejskiego.
Rząd PiS o sprawy rolników nie dba. PiS pamięta tylko o rolnikach i mieszkańcach wsi w kampaniach wyborczych, mamiąc kolejnymi niespełnionymi obietnicami.
A tak wygląda rzeczywistość:
PiS daje coraz mniej pieniędzy na rolnictwo!
PiS po objęciu władzy w 2015 r. nie podwoił puli pieniędzy na rolnictwo, ani nie wyrównał dopłat bezpośrednich polskim rolnikom do poziomu dopłat jakie otrzymują rolnicy niemieccy czy francuscy. A to obiecał w swoim programie wyborczym w 2015 r. PiS nie zwiększył też wydatków krajowych na rolnictwo do 3% PKB. Wręcz przeciwnie, za jego rządów ten udział spadł do 1,2% PKB. Bez uwzględnienia puli środków na poziomie 17 mld zł na Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, wydatki stricte na rolnictwo w 2019 r. będą stanowiły dramatycznie niski udział PKB – wynoszący zaledwie 0,4%. W 2019 roku, w stosunku do 2018 roku – wbrew propagandowemu przesłaniu – rząd PiS zmniejszył budżet na rolnictwo o 1,5 miliarda zł. Ale to nie wszystko, dodatkowo minister rolnictwa musi znaleźć w tegorocznym budżecie 300 mln zł oszczędności na realizację innych obietnic wyborczych jakie PiS złożył rolnikom w związku z „Piątką Kaczyńskiego”.
PiS nie radzi sobie z pieniędzmi unijnymi!
Absorbcja środków finansowych przez Polskę w ramach PROW 2014 – 2020 wynosi zaledwie 20%, przy średniej unijnej – 50%. Szczególną nieudolnością PiS wykazuje się w wydatkowaniu środków na flagowe działanie jakim jest „Modernizacja gospodarstw rolnych” – wydatkowanie środków na poziomie 15%. PiS nie radzi sobie także z realizacją konkretnych programów, które dodatkowo finansuje Bruksela np. pomoc dla rolników, którzy musieli wygasić produkcję trzody z powodu amerykańskiego pomoru świń (ASF).

PiS prowadzi do upadku gospodarstw rodzinnych hodujących trzodę chlewną!
Nieudolność kolejnych ministrów rolnictwa rządu PiS doprowadziła do wybuchu epidemii ASF w Polsce na niespotykaną skalę. W 2015 roku, gdy PiS przejmował władzę, były 3 ogniska ASF u świń (w każdym z ognisk po 2-3 sztuki chorych świń) i 83 przypadki zarażonych dzików. Po 3,5 roku zaniechań w walce z ASF, na dzień 10 czerwca 2019 roku, w Polsce stwierdzono 214 ognisk choroby u świń (i to po 1000 i więcej sztuk) i ponad 4500 przypadków dzików zarażonych ASF. Za rządów PiS (z powodu ASF) zabito już ponad 150 tysięcy świń w gospodarstwach i zlikwidowano 90 tys. stad trzody chlewnej (stan na 1 kwietnia 2019 r.). Gdy PiS przejmował władzę, w Polsce było 244 tys. stad trzody chlewnej, dzisiaj mamy ich 154 tys. Jest to dramatyczny spadek liczby stad trzody chlewnej – o prawie 37%. PiS zlikwidował w Polsce ponad 1/3 stad trzody chlewnej. Takiego pogromu hodowli trzody chlewnej w Polsce, jakiego dokonał w ciągu 3,5 roku rząd PiS nie udało się nikomu w całej ponad 70-letniej historii powojennej Polski. PiS doprowadził do dramatu dziesiątki tysięcy polskich gospodarstw, szczególnie tych małych, których nie stać na ponoszenie wysokich kosztów związanych z obowiązkową bioasekuracją.
Tysiące rolniczych rodzin zostało bez środków do życia, za to z kredytami. Ci najbardziej zdeterminowani toczą dzisiaj batalie sądowe o należne im pieniądze, bo odmówiono im odszkodowań. PiS nie realizuje, jak obiecał, swojego 3-letniego programu finansowania bioasekuracji. Za to rząd PiS doprowadził do zapaści Inspekcję Weterynaryjną, która staje się coraz bardziej niewydolna w walce z ASF. O zgrozo, w ciągu 2 ostatnich lat na całą walkę z ASF PiS wydał prawie 3-krotnie mniej pieniędzy niż na nagrody dla instytucji podległych ministrowi rolnictwa (na nagrody dla urzędników minister rolnictwa wydał 400 milionów złotych, a na walkę z ASF 145 milionów złotych).
Dodatkowo za rządów PiS lawinowo rośnie import świń, kosztem polskiej hodowli. W 2018 r. zaimportowano 8 mln świń w ramach tzw. chowu nakładczego, głównie z Danii, najwięcej od początku transformacji. Biorąc pod uwagę, że całe pogłowie trzody chlewnej w Polsce obecnie wynosi ok. 11,5 mln sztuk, można śmiało przyjąć, iż tylko co trzeci schabowy wyprodukowany nad Wisłą jest polski, albo jak kto woli – tylko co trzecia polska świnia, ma polski rodowód. To oznacza, że zanim PiS wprowadzi ogłoszony wiosną 2019 r. program „świnia plus”, nie będzie już polskich „tuczników na ściółce”. A jeśli nawet taka przydomowa produkcja się utrzyma, to dopłaty obejmą bardzo małą liczbę tuczników. Dlatego hasło „świnia plus” to bardziej produkt propagandowy niż realny program pomocowy dla rolników.
PiS skutecznie niszczy polskie marki!
W pierwszym roku urzędowania PiS doprowadził do upadku słynnej Aukcji koni arabskich czystej krwi w Janowie Podlaskim (w 2018 r. na aukcji sprzedano 3 konie!). Dzisiaj polskich koni nikt na świecie nie chce, ceny na nie spadły kilkukrotnie, a nieudolne zarządy spółek w Janowie Podlaskim i Michałowie zmieniają się jak rękawiczki, bo ze stadnin wyrzucono wszystkich fachowców i zastąpiono wiernymi ale miernymi „znajomymi królika”. Same zaś spółki generują straty i zagląda im w oczy widmo bankructwa.

Ale prawdziwym ciosem dla rolników okazał się kryzys polskiej wołowiny w Europie – na ten rynek trafia 85% polskiej produkcji wołowiny. Nastąpił on po wykryciu nielegalnego uboju w jednej z mazowieckich ubojni. PiS okazał. się niezdolny do zażegnania kryzysu na arenie międzynarodowej. Zamówienia na polską wołowinę spadły, podobnie jak ceny. Kryzys trwa na czym tracą tysiące polskich gospodarstw.
Zła „ustawa o ziemi” uderzyła w rolników!
W kwietniu 2016 r. drastycznie ograniczono obrót gruntami rolnymi w Polsce, a nowe przepisy zamiast chronić rynek ziemi, uderzyły w polskich rolników, naruszając ich podstawowe prawo jako obywateli – prawo własności.
Wbrew zapowiedziom rządu PiS, dzierżawa państwowych gruntów (bo sprzedaż wstrzymano) nie zastąpiła rolnikom sprzedaży, gdyż zamiast obiecanych minimum 100 tysięcy hektarów rocznie dzisiaj specjalnie do tego powołana instytucja – Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa wydzierżawia zaledwie ok. 50 tys. ha. Wbrew założeniom uchwalonej przez PiS ustawy, grunty rolne na rynku prywatnym drożeją, a polską ziemię rolną nadal kupują cudzoziemcy – w 2016 roku (a więc już pod rządami uchwalonej przez PiS ustawy) cudzoziemcy kupili 30% więcej gruntów rolnych niż w 2015 roku. W 2017 r. było jeszcze gorzej: cudzoziemcy nabyli o 86% więcej nieruchomości rolnych i leśnych niż w 2016 r. W 2018 r. cudzoziemcy nadal kupowali więcej gruntów rolnych i leśnych niż w 2015 r.(dane MSWiA).
PiS hamuje rozwój rolnictwa ekologicznego!
Polska to jeden z czterech krajów Unii, który odnotował spadek powierzchni upraw ekologicznych, z 580 tys. ha w 2015 r. do 494 tys. ha w 2017 r. (dane: Eurostat). PiS zniszczył już poczynione inwestycje w OZE (odnawialne źródła energii), co naraziło Polskę na wypłaty wielomilionowych odszkodowań. Od przejęcia władzy przez PiS rośnie import ukraińskiego węgla i śmieci z Zachodu oraz – co najbardziej uderza w polskich rolników – chów nakładczy trzody chlewnej (szkody z powodu chowu nakładczego dla środowiska naturalnego są ogromne). Ponadto PiS zgodził się na przedłużenie stosowania w polskim rolnictwie nikotynoidów, które są głównymi zabójcami pszczół. Dzisiaj istotnym problemem na wsi jest ubóstwo energetyczne. Rolników nie stać na ciągle drożejący za czasów PiS węgiel, a program dociepleń domów i wymiany pieców przygotowany przez PiS jest dla rolników za drogi, a w konsekwencji niedostępny. Utrzymanie ograniczenia swobodnego zakupu ziemi rolnej – tylko do jednego hektara – skutecznie blokuje powstawanie nowych gospodarstw ekologicznych – chociażby tym, którzy jako pasjonaci niebędący rolnikami, są gotowi tworzyć i rozwijać produkcję polskiej żywności ekologicznej.

Za rządów PiS rolnikom podniesiono wiek emerytalny!
W wyniku zmian przepisów wprowadzonych w 2017 roku, dotyczących obniżenia wieku emerytalnego dla wszystkich, rząd PiS skrzywdził tysiące polskich rolników. PiS „zafundował” ogromnej liczbie rolników podniesienie wieku emerytalnego i to aż o 5 lat. Przed zmianą przepisów rolnicy mogli przechodzić na wcześniejszą emeryturę: kobiety w wieku 55 lat, mężczyźni w wieku 60 lat, przy spełnieniu dwóch warunków: na roli musieli przepracować 30 lat i po przejściu na emeryturę nie mogli już pracować. Te warunki spełniała większość rolników, gdyż zazwyczaj w gospodarstwie rodzinnym pracowali od 18 roku życia i wiek emerytalny nabywali szybko. O ile w 2015 r. na emeryturę przeszło ponad 62 tys. rolników, to w 2018 r. było ich ponad 3-krotnie mniej, bo tylko ponad 27 tys. Drastycznie spadła liczba rolników przechodzących na wcześniejszą emeryturę: z prawie 24 tys. w 2015 r. do 6,8 tys. w 2018 r. Na zmianie przepisów szczególnie ucierpiały kobiety mieszkające i pracujące w gospodarstwach. Dla nich realny wiek przechodzenia na emeryturę w ciągu roku wzrósł o kolejne 2 lata. W 2017 r. kobiety na wsi średnio uzyskiwały prawo do emerytury w wieku 59 lat, to rok później średni wiek nabycia prawa przechodzenia na emeryturę podniósł się realnie do 61 lat (dane rządowe z interpelacji poselskiej nr: 30583). W wyniku podwyższenia wieku emerytalnego dla rolników setki milionów złotych nigdy nie trafiły na polską wieś, a KRUS zwracał niewykorzystane środki do ogólnego budżetu państwa. Tylko w 2018 roku była to pół miliarda złotych.
PiS nie chroni polskiego rynku żywności!
Odkąd rządzi PiS mamy do czynienia z rosnącym niekontrolowanym importem żywności, co odbija się na kondycji polskich producentów.W celu uzdrowienia sytuacjina rynku owoców i warzywPiS obiecywał utworzenie jednej inspekcji, która miała odpowiadać za kontrolę żywności na polach, na granicy, w sklepach.
Do dzisiaj taka inspekcja nie powstała, za to pełnomocnik do utworzenia inspekcji, (która nie powstała), skasował za „nic nie robienie” 170.000 zł. Dostał nawet nagrodę – 39.800 zł brutto. Natomiast zamiast kontroli na granicach, kontrolerzy nękają polskich rolników. Ci zaczynają wychodzić na ulice i blokować drogi. A konsumenci muszą się przyzwyczajać do ukraińskich malin, borówek, mięsa wieprzowego czy karpia zza południowej granicy. W ostatnim okresie Polskę zalewa też import drobiu z Ukrainy – tylko w 2019 r. na polski rynek może wjechać 50 tys ton kurczaków.
PiS nie wprowadził cen minimalnych!
Do wyborów 2015r. PiS szedł z hasłem wprowadzenia cen minimalnych w skupie tak, aby zwiększyć opłacalność produkcji rolniczej. Oczywiście nic takiego się nie stało. W zamian, od czterech lat PiS obiecuje utworzenie Narodowego Holdingu Spożywczego, który ma być regulatorem cen na rynku. Ma przeprowadzać m.in. „skupy interwencyjne”. Jako przykład udanej interwencji PiS podaje akcję skupu jabłek z 2018 r. Prawda jest taka, że dzisiaj tym skupem intensywnie zajmują się prokuratura i CBA, bo zamiast 500 tys. ton jabłek skupiono maksymalnie 200 tys. ton, a minister rolnictwa powierzył skup firmie „zaprzyjaźnionej z rządem”, która wzięła jabłka od sadowników, ale płatności za nie uruchomiła dopiero po 8 miesiącach i to po interwencji opozycji i prokuratury. I działo się tak, chociaż firma skupująca otrzymała gwarancje rządowe na 100 milionów złotych kredytu, z którego miał być finansowany skup. Do dzisiaj całej operacji rząd PiS nie rozliczył przed opinią publiczną.
PiS nie pomaga rolnikom w momentach kryzysowych!
Rewolucja kadrowa jakiej dokonał PiS po dojściu do władzy oraz przerwanie ciągłości instytucjonalnej spowodowały, że w momentach kryzysowych rolnicy nie mogą liczyć na skuteczną pomoc państwa. Rolnicy nie otrzymali należytej pomocy po ubiegłorocznej suszy, najgorszej od 30 lat, tak jak jej nie otrzymali po kataklizmach w 2017 r. PiS-owscy wojewodowie oszacowali straty w rolnictwie w wyniku anomalii pogodowych w latach 2017-2018 łącznie na 11,5 mld zł. (dane rządowe z interpelacji poselskich). Rząd obiecywał ponadstandardowe działania, ale na obietnicach się skończyło. Odszkodowania są nieadekwatne do strat. 1000 zł od hektara tzw. „suszowego” to kiełbasa wyborcza, którą PiS próbował karmić rolników w czasie kampanii samorządowej (do połowy czerwca 2019 r. rząd nie podał ilu rolników otrzymało 1000 zł/ha). Łącznie odszkodowania za skutki ubiegłorocznej suszy wyniosły ok. 2 mld zł, czyli ponad 4-krotnie mniej niż wartość szkód wyrządzonych przez suszę. W związku z tym, że tzw. pomoc „od hektara” skonsumowała 3-letni limit pomocy de minimis, poszkodowani rolnicy od jesieni do przednówka nie mogli otrzymać żadnych preferencyjnych kredytów na wznowienie produkcji rolniczej. W skutek czego wiele gospodarstw zwiększyło i tak dramatycznie wysoki poziom zadłużenia, biorąc kredyty komercyjne. Z kolei konsumenci, czyli również rolnicy, drastycznie odczuli podwyżkę cen żywności na wiosnę 2019 r. Miesięczny wzrost cen produktów i usług konsumpcyjnych w kwietniu 2019 r. był najwyższy od 8 lat (ostatni tak wysoki wzrost odnotowano w styczniu 2011 r.), a tak drogi kwiecień mieliśmy ostatnio 23 lata temu. A rosnące ceny żywności jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa. Wszystko wskazuje na to, że kolejny „rok suszowy” i innych kataklizmów pogodowych przed nami.
Wzrost zadłużenia rolników i mieszkańców obszarów wiejskich!
W latach 2015-2017 zadłużenie mieszkańców obszarów wiejskich wzrosło dwukrotnie, do prawie miliarda złotych niespłaconych i zagrożonych zobowiązań (dane: z Krajowego Rejestru Dłużników). Prawie połowa tej kwoty – 450 mln zł – przypadała na rolników. W 2015 r. PiS, jeszcze przed przejęciem władzy obiecywał, że oddłuży zagrożonych bankructwem rolników. W tym celu po ponad trzech latach rządów PiS, w lutym uchwalono ustawę oddłużeniową. Po 4 miesiącach działania nowych przepisów okazało się, że „ustawa jest martwa” i w Polsce, na ten moment, nie ma rolnika, który pozbył się długów korzystając z jej przepisów.
PiS podwyższa zatrudnienie w urzędach i marnuje pieniądze rolników!
W 2015 r. PiS zawłaszczył 28 tysięcy stanowisk w agencjach, instytucjach i spółkach, które, coraz mniej sprawnie działają na rzecz rolnictwa. Nie dość że zwolnił fachowców to zwiększył zatrudnienie. Dzisiaj w tych samych instytucjach pracuje już 31,6 tys. osób. O ten gigantyczny, w większości już partyjny kapitał ludzki, PiS potrafi należycie zadbać, szczególnie w odniesieniu do kierowniczych stanowisk, które PiS przejął bez wyjątków. Tylko w 2017 r. w instytucjach i spółkach rolnych wypłacono 140 milionów złotych nagród. Sam minister Jurgiel otrzymał 65 tys. zł od ówczesnej premier Beaty Szydło, a jego pięciu (!) zastępców po 51,4 tys. zł. Im się należało? Ale dopiero w 2018 r. PiS „rozbił bank”, bo wypłacił w tych instytucjach 265 milionów złotych nagród. W ciągu dwóch lat na nagrody dla urzędników minister rolnictwa wydał 400 milionów złotych, a na walkę z ASF 145 milionów złotych. Należycie zadbano też o PiS-owskich szefów i ich zastępców w agencjach rolnych, którym wynagrodzenie – w stosunku do (nie) PiS-owskich poprzedników – podwyższono na starcie o co najmniej 20%, dodatkowo zwiększając ich liczbę do bizantyjskich rozmiarów.

Dzisiaj dyrektor generalny Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (nowo utworzonej instytucji) ma „gołej pensji” 25 tys. zł. miesięcznie. W ciągu prawie czterech lat rządów PiS na czele resortu rolnictwa było dwóch ministrów: „śpiący” Krzysztof Jurgiel, który zasłynął pomysłem budowy płotu na wschodniej granicy za 300 mln zł., oraz od 20 czerwca 2018 r. „wszystko obiecujący” Jan Krzysztof Ardanowski. Ten ostatni niedawno zszokował opinię publiczną zapowiedzią – uznania żubra i bobra – za zwierzęta jadalne. Dodając, że cyt. „płetwa żubra, ma ponoć, właściwości afrodyzjaków”. Aby uniknąć ostatecznej publicznej kompromitacji konstytucyjnego ministra, do akcji musiał wkroczyć premier Morawiecki, który ustami swojego rzecznika, zdementował wpisanie bobrów na listę zwierząt łownych. Kilka miesięcy wcześniej ten sam minister zarzucił protestującym rolnikom „pustkę intelektualną”, za co publicznie przepraszał w Sejmie, podczas debaty w sprawie wotum o jego odwołanie. Czy tacy ludzie powinni kierować polskim rolnictwem, kasując do tego jeszcze za to pieniądze polskich podatników?
PiS nie walczy o pieniądze dla polskich rolników!
Wiosną 2019 r.wraz z programami „krowa plus” i „świnia plus” PiS zapowiedział, że będzie walczył o to, aby „nasza koperta narodowa w ramach WPR była procentowo większa niż jest w obecnej perspektywie”. Bynajmniej nie oznacza to, że w nowej perspektywie budżetowej na lata 2021-2027 Polska otrzyma więcej pieniędzy na dopłaty bezpośrednie i Program Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW). Zwiększenie procentowe udziału w budżecie nic nie da, jeśli PiS nie wywalczy wartościowo wysokiego budżetu, czyli co najmniej takiego jak rząd PO-PSL na lata 2014-2020 tzn. 32 mld euro. A jak wynika ze źródeł unijnych, dla polskich rolników na dopłaty bezpośrednie i PROW przewidziano łącznie tylko 27,1 mld euro (komunikat KE na dzień 1 czerwca 2018 r.), czyli o ponad 17% mniej niż mamy w obecnej siedmiolatce.
I chociaż negocjacje trwają, to istnieje realne zagrożenie, że skłócony ze wszystkimi w Europie PiS, nie wywalczy dla polskich rolników dużego budżetu z UE na lata 2021-2027.
W przyszłości cięcia będą głównie dotyczyły PROW. A to oznacza, że szumnie zapowiadane przez PiS nowe programy, jak „świnia plus”, „krowa plus”, czy „wsparcie przetwórstwa”, będą realizowane na bardzo małą skalę.
Nie zmienia to faktu, że już niedługo będziemy świadkami składania przez PiS kolejnych obietnic wyborczych bez pokrycia. Z taką sytuacją mamy do czynienia przed każdymi wyborami, a kampanię do Parlamentu krajowego w praktyce PiS już rozpoczął. Czy po raz kolejny polscy rolnicy uwierzą w PiS-owskie obietnice bez pokrycia?