Użeglowienie polskich rzek przez rząd PiS to kosztowny i archaiczny mit

W tej sprawie wypowiadają się naukowcy – przyrodnicy, fachowcy od zagadnień ekonomicznych, ekolodzy i organizacje pozarządowe. Kontrast między tromtadrackimi planami i kolejnymi oświadczeniami polityków opcji rządzącej oraz zwolenników-amatorów tych planów jest ewidentny na korzyść rozważań fachowców. Zamieszczam tu artykuł profesora Tomasza Żylicza jako jeden z argumentów przeciwko tym planom, uzupełniając ten wpis również krótkim życiorysem autora oraz linkami do innych  interesujących opracowań tematu zagospodarowania polskich rzek. Przedstawiam tu także swoje pomysły pochodzące z wywiadu udzielonego Raciborskiej Telewizji Kablowej i innym mediom lokalnym.

 

Profesor dr hab. Tomasz Żylicz

Założyciel Warszawskiego Ośrodka Ekonomii Ekologicznej, były Kierownik Katedry Mikroekonomii, Dziekan Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego

t-zylicz_foto

Jest absolwentem Wydziału Nauk Ekonomicznych (1974) i Wydziału Matematyki (1977) Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1978-1979 odbył dodatkowe studia ekonomiczne i matematyczne na Uniwersytecie Wisconsin w Madison w USA. W 1979 roku otrzymał stopień naukowy doktora nauk ekonomicznych z zakresu teorii podejmowania decyzji. Dyplom i stopień naukowy doktora habilitowanego uzyskał w 1989 roku. Tytuł naukowy profesora otrzymał w roku 2001.

Pracuje na UW od 1974 r., najpierw na stanowisku asystenta, a następnie adiunkta i profesora. Od 1993 r. był kierownikiem WOEE; od 1996 r. kierownikiem Katedry Mikroekonomii, a od 2005 r. Dziekanem Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. W 1988/89 pracował w Instytucie Nauk Behawioralnych na Uniwersytecie Colorado w Boulder, USA (Fulbright Visiting Fellow), a w latach 1992-1993 w Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk w Sztokholmie jako profesor wizytujący.

W latach 1989-91 – korzystając z urlopu na UW – pracował w Ministerstwie Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa jako Dyrektor Departamentu Ekonomicznego. W latach 1992-2006 pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Rady EkoFunduszu, a w latach 2008-2010 – przewodniczącego; w latach 1991-1997 był członkiem Rady Zarządzającej The Beijer International Institute of Ecological Economics (The Royal Swedish Academy of Sciences).

Użeglownienie polskich rzek

Od XIX wieku analizowane są w Polsce plany użeglownienia rzek. Pomysły są  ciekawe, choć w każdej dekadzie powinny się zmierzyć z innymi warunkami gospodarczymi. Zupełnie inaczej  sprawa wygląda, jeśli transport wodny konkuruje z konnym, inaczej jeśli z kolejowym, a jeszcze inaczej jeśli z samochodowym. Inaczej również wygląda rachunek ekonomiczny w zależności od kosztów kapitału. Na przykład, kapitał może być stosunkowo tani, co powoduje, że firmy utrzymują duże zapasy; albo kapitał może być drogi, zaś firmy oczekują realizacji dostaw z dokładnością do jednego dnia.

W drugiej połowie XX wieku doszło do tego zainteresowanie ochroną środowiska. W XIX wieku nikt nie myślał o ekosystemach rzecznych ani ich znaczeniu dla  społeczeństwa i gospodarki. Piętrzenie, pogłębianie i innego typu „regulowanie” rzek odbywa się zazwyczaj kosztem jakiś korzyści przyrodniczych. Stanowi to przedmiot troski osób, które domagają się uwzględnienia szkód ekologicznych. Jednak z doświadczeń zespołów, które prowadziły badania empiryczne na ten temat w Polsce wynika, że owe szkody są stosunkowo niskie w zestawieniu z kosztami stricte gospodarczymi, jakie należałoby ponieść, aby umożliwić żeglugę. W konsekwencji posługiwanie się argumentami ekologicznymi stanowi wygodny pretekst dla entuzjastów żeglugi, aby odwrócić uwagę od tego, co istotne i skierować dyskusję na wygodniejszy obszar. Użeglownienie miałoby rzekomo dostarczać wielkich korzyści gospodarczych i cywilizacyjnych, a tylko ekolodzy marudzą, że coś może być utracone, a przecież te straty nie są wielkie, i w ogóle nie ma pewności ile to wynosi.

Warto więc przyjrzeć się argumentacji entuzjastów użeglownienia i wskazać na jej błędne ekonomicznie stwierdzenia niezależnie od szkód ekologicznych, których wycena zawsze pozostanie kontrowersyjna.

1.Od kilkudziesięciu lat pojawia się odwołanie do Renu (a ostatnio także do chińskiej rzeki Jangcy), jako przykładów sukcesu użeglownienia. Sprawa polega jednak na nieporozumieniu. Pominąwszy już zupełnie innego rzędu skalę przepływu tamtych rzek, polskie rzeki zamarzają. Tymczasem Ren ostatni raz był zamarznięty za życia Beethovena. Rzeki płynące w cieplejszych strefach klimatycznych nie zamarzają nigdy. Jest to istotny czynnik kalkulacji ekonomicznej. Jeśli rzeka może zamarznąć, a więc żegluga może zostać utrudniona, to trzeba utrzymywać równoległą infrastrukturę transportową (np. kolejową), żeby w razie czego przewóz mógł odbyć się w przewidzianym czasie. Ma to swoje konsekwencje ekonomiczne sprawiające, że koszt tzw. tonokilometra jest zupełnie inny w przypadku niezamarzającej rzeki niż w przypadku Wisły czy Odry. Niestety nie da się w Polsce naśladować sukcesu Renu, czy nawet Łaby.

2.Jak wynika z analiz poprzedzających przyjęcie rządowego planu użeglownienia Wisły, ponad 2/3 korzyści miałoby pochodzić z transportu. Tymczasem wybór środka transportu zależy od oferowanej ceny. Transport wodny śródlądowy musi konkurować z drogowym i kolejowym. Drogowy jest na razie dość tani, zwłaszcza jeśli nie wlicza się do ceny zanieczyszczenia powietrza i innych szkód, które ponosi społeczeństwo. To się-być może-zmieni i ciężarówki przestaną dominować w przewozach. Ale już porównanie z kosztami kolejowymi nie wypada tak korzystnie dla transportu wodnego. Tak więc prognozy przewozów rzecznych powinny być zmodyfikowane o konkurencję z transportem kolejowym. Nie należy przy tym ekstrapolować aktualnych parametrów odnotowywanych w polskim transporcie kolejowym.

3.Podobnie wątpliwe są korzyści związane z turystyką. Zakłada się, że kaskadyzacja Wisły spowoduje wzrost atrakcyjności turystycznej. Z argumentacją taką kilkadziesiąt lat temu występowali entuzjaści zapory we Wrocławku. Przewidywano, że wybudowanie sztucznego zbiornika wodnego zachęci ludzi do żeglowania i ożywi cały region. Przeprowadzono po ponad 30 latach drobiazgowe badanie konsekwencji owej sławetnej inwestycji unaoczniło całkowite fiasko tych rachub. Ruch turystyczny nie wzrósł, region nie „awansował”, a ceny nieruchomości wręcz spadły realnie. Prognozowanie atrakcyjności turystycznej jest trudne, a przyszłość może zupełnie odbiegać od tego, co sobie jakiś ekspert wyobraża.

4.Z kolei z doświadczeń analizy Odrzańskiej Drogi Wodnej wynika, że kluczowe znaczenie dla stwierdzenia opłacalności inwestycji hydrotechnicznej ma przyjęcie jakiejś wysokości rocznych kosztów eksploatacyjnych. Nie wystarczy raz wylać betonu, czy usunąć rumoszu skalnego; trzeba utrzymywać infrastrukturę i rzekę pogłębiać. Owe roczne koszty eksploatacyjne mogą być rzędu 5% nakładu inwestycyjnego albo i więcej. Tymczasem w przypadku Odrzańskiej Drogi Wodnej przewaga korzyści nad kosztami mogła być stwierdzona przy założeniu, że koszty eksploatacyjne są rzędu 1,5% inwestycyjnych. Oczywiście może się tak stać, ale byłoby to raczej dziwne.

Oprócz typowych „błędów w sztuce” przeprowadzania analizy kosztów i korzyści, dyskusja użeglownienia polskich rzek skażona jest również dwoma wątkami, które nie pojawiają się w profesjonalnych analizach kosztów i korzyści; gdyby się pojawiły, musiałyby całkowicie je zdyskwalifikować. Natomiast w ideologicznych wypowiedziach na ten temat pojawiają się argumenty o „mnożnikowych” i „zatrudnieniowych” korzyściach z użeglownienia.

5.Z rzekomą korzyścią „mnożnikową” mamy do czynienia, ilekroć ktoś głosi, że jednostka czegoś gdzieś tam przekłada się na trzy takie jednostki w całej gospodarce. A więc powtarza się, że jeden zatrudniony w turystyce wywołuje wzrost zatrudnienia w gospodarce o trzy osoby. Albo, że złotówka zysku w rolnictwie generuje trzy złote zysku w innych sektorach. I tak dalej. W roli owego „koła zamachowego” może wystąpić cokolwiek: inwestycja w energetyce, transporcie, gastronomii, leśnictwie, albo gdziekolwiek indziej. Regularność występowania takich argumentów skłania do refleksji, co może być źródłem nieporozumienia. Sprawa jest w istocie dość prosta. Nieporozumienia polega na pomyleniu popytu finalnego z całkowitym. Rzeczywiście popyt całkowity jest pewną wielokrotnością finalnego, więc nawet można się powoływać na jakieś liczby. W ten sposób często można w dobrej wierze powtarzać tego typu półprawdy, wierząc, że ukazuje się fantastyczny sposób na przyspieszenie wzrostu gospodarczego, „awans cywilizacyjny”, czy jeszcze coś w tym rodzaju.

6.Z rzekomą korzyścią „zatrudnieniową” mamy do czynienia, ilekroć ktoś głosi, że jakiś projekt spowoduje wzrost zatrudnienia o ileś tam osób. W profesjonalnej analizie kosztów i korzyści zatrudnienie jest zazwyczaj kosztem, a nie korzyścią. Korzyścią może być jedynie wtedy, gdy zatrudnia się kogoś, kto był wcześniej bezrobotny. Tymczasem z opisów projektów uregulowania rzek wynika, że zatrudnia się nie tylko niewykwalifikowaną siłę roboczą (która rzeczywiście mogła być dotąd niewykorzystana), ale również profesjonalistów, którzy byli już gdzieś zatrudnieni. Wykorzystanie ich w nowym miejscu, przekreśla korzyści z ich dotychczasowego zatrudnienia, a więc dodatkowych wartości nie tworzy. Tak więc stosowanie argumentu o korzyści „zatrudnieniowej” byłoby bardziej przekonywujące, gdyby dotyczyło nowozatrudnionych, a nie tych, którzy już coś robili.

Dr Przemysław Nawrocki

2644_portrait

Konsultant Fundacji WWF Polska, w której pracuje od 1997 r. Członek zespołów i ciał doradczych związanych z gospodarką wodną i ochroną przyrody: zespół ekspertów powołany przez Ministra Środowiska do opracowania założeń reformy gospodarowania wodami w Polsce (2010 – 2011); zespół ekspertów opracowujących „Projekt Narodowej Strategii Gospodarowania Wodami/ Polityki wodnej państwa do roku 2030” (2008 – 2009); Zespół ds. Ochrony i Rozwoju Żywych Zasobów Wód przy Ministrze Rolnictwa i Rozwoju Wsi (2008 – 2012); Rada Regionu Wodnego Górnej Wisły przy Dyrektorze RZGW Kraków (2006 – 2009); Komisja ds. Udziału Społecznego przy Dyrektorze RZGW Kraków (2006 – do chwili obecnej); Rada Regionu Wodnego Środkowej Wisły przy Dyrektorze RZGW Warszawa (2006 – 2009); Rada Naukowa Biebrzańskiego Parku Narodowego (2010 – do chwili obecnej; wiceprzewodniczący); Komitet Sterujący „Projektu Strategii Rozwoju Województwa Podlaskiego” (2012 – do chwili obecnej).

Urodzony w 1957 roku. Biolog specjalizujący się w dziedzinie badań i ochrony ekosystemów rzek i mokradeł oraz przyrodniczych aspektów gospodarki wodnej. Absolwent studiów magisterskich na kierunku biologia środowiskowa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktorat z dziedziny zoologii uzyskał na Uniwersytecie Gdańskim. Uczestnik zespołowych badań jednych z najlepiej zachowanych ekosystemów rzecznych i mokradłowych w Europie: doliny Biebrzy i środkowej Wisły. W latach 80. jeden z animatorów ruchu ornitologów amatorów. Koordynator regionalnych opracowań ornitologicznych, kierownik projektów z dziedziny ochrony przyrody rzek i mokradeł oraz powiązań ochrony przyrody z lokalną gospodarką.

Odznaczony odznaką „Za Zasługi dla Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej” przyznawana przez Ministra Środowiska (1987 i 2009) oraz Nagrodą Zielonego Liścia za zasługi dla rozwoju Zielonych Płuc Polski (2005). Odznaczony tytułem “Przyjaciel Gminy Trzcianne” oraz honorowym członkostwem Związku Gmin Biebrzańskich.

drogi-wodne-dr-przemyslaw-nawrocki-mgr-inz-edyta-jaszczuk-1bis

Cały artykuł tutaj: drogi-wodne-dr-przemyslaw-nawrocki-mgr-inz-edyta-jaszczuk

209937dsc     mas_715_550

A poniżej jeszcze jeden dokument: analiza_odrzaskiej_drogi_wodnej_wwf_pl

analiza_odrzaskiej_drogi_wodnej_wwf_pl-1i2


Opublikowano

w

przez